strach, który przyszedł wtedy
przedstawił mi się jako ostrożność
i z rozsądnymi słowami na ustach
łagodnie zaczął krępować moje ruchy
zaraz po nim zjawiło się poniżenie
mówiło, że jest dzieckiem pokory
która kazała mu mnie oszpecić
uczyniło to z wyrazem świętego współczucia na twarzy
ból nie zapukał wprawdzie wchodząc
ale przynajmniej był cały czas sobą
rozsiadł się w fotelu i ignorował moją obecność
lecz przez swą władczość przyciągał MÓJ wzrok nieustannie
gorycz spróbowała odciągnąć od niego uwagę snując swe opowieści
podała mi też lek, który zdawał się działać raczej jak trucizna
lecz podobno poleciła mi go dojrzałość
tymczasem ból z goryczą ostatecznie znaleźli wspólny język
...
wcale nie wiedziałam, że przyjdzie nadzieja
(myślę, że to ona, choć nie przedstawiła się wcale)
nie powoływała się na nikogo, ale to chyba miłość ją przysłała
bo wszyscy moi goście poczuli się nieswojo
strach z poniżeniem wyszli bez pożegnania
gorycz zamilkła i ulotniła się równie szybko
(jej ,,lek" prawie natychmiast przestał działać)
ból zapowiedział, że wróci, pokorniejszym jednak tonem
a nadzieja? obiecała pozostać.
Jaśmin Twoja świadomość nadaje sensu słowom. Pisz, jak możesz... Biorę nadzieję póki co.
OdpowiedzUsuńM.